Przedstawiany sposób odwzorowania śladów
eksploatacji wcześniej nie był mi znany. Stop. Należy napisać inaczej. Co do
ogólnej zasady postępowania jest on dobrze mi znany i stosuję go już
od dawna. Metoda polega na malowaniu miękkim (najlepiej płaskim) pędzlem silnie
rozcieńczoną farbą wieloma kolejnymi jej warstwami – na tzw. lawowaniu. W takim
razie dlaczego wywołuję to zamieszanie? Dlatego, że nowością jest zastosowanie
do rozcieńczania farb akrylowych płynu do mycia szyb (zamiast wody, bądź
dedykowanego rozcieńczalnika). To pomysł samorzutnie podrzucony na monitory używanych
przeze mnie urządzeń przez pilnie śledzącą wszystkich nas e-inteligencję.
Pomysł
postanowiłem sprawdzić w praktyce. W pewnym sensie można powiedzieć, że w tym
wypadku maluje się wybitnie na mokro, tzn. bardzo mocno rozcieńczoną farbą,
przypominającą brudną wodę. Przy obfitej ilości płynu farba na malowanej
powierzchni ładnie się rozlewa wypełniając wszelkie zagłębienia i załamania.
Ponadto okazuje się, że płyn do mycia szyb ma tę właściwość, że nie wysycha,
ani za szybko, ani za wolno. Pozwala to względnie łatwo nadać pożądany efekt,
oraz dość szybko można nakładać kolejną warstwę. Celem jest przenikanie się warstw,
dających kolor wynikowy, który powinien odpowiadać pierwowzorowi.
Opisane przed chwilą zjawisko postanowiłem zastosować do naniesienia charakterystycznych
śladów eksploatacji na modelu wagonu piwiarki w oznaczeniu PKP z epoki IIIc, w oryginale
malowanej na biało, a z czasem, jakby jednocześnie żółknącej, blaknącej,
szarzejącej, z łuszczącą się powłoką malarską, oraz brudzącej się. W tym celu
użyłem farb Vallejo 71.027, 71.075, 70.350. Wycisnąłem po kropli każdej z nich
na paletę tuż obok siebie. Następnie paletę spryskałem płynem do mycia szyb, w
taki sposób, by płyn „nadgryzał” krople. Teraz stopniowo pędzlem nabierałem
rozcieńczone, częściowe zmieszane ze sobą barwy na pędzel, którym nakładałem je
na ściany wagonu. W razie konieczności (gdy mieszanina była zbyt gęsta) płynem
dodatkowo spryskiwałem wagon.
Opisane czynności, nie wydają się specjalnie
trudne, choć wymagają pewnej wprawy. Na pewno zawsze będzie trzeba dokonać
jakiś poprawek. Na takie oczekuje również prezentowany model. Jak widać praca
przy ścianach wagonu nie została jeszcze ukończona (a pozostałe elementy w
ogóle jeszcze nie zostały ruszone). Dla porównania pokazuję miniaturę przed
rozpoczęciem prac malarskich. Warto zauważyć (pomaga w tym strzałka z prawej strony), że przy okazji zdecydowałem się na
wymianę wsporników sygnałów końca pociągu, w wykonaniu firmy Fleischmann o formie zupełnie od rzeczy. Zastąpiłem je odlewami z
mosiądzu zakupionymi swego czasu od wydawnictwa Koleje Małe i Duże. Tak chyba wygląda to lepiej.
Cdn.
Cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz