niedziela, 24 lutego 2019

Do czego służy płyn do mycia okien?

Przedstawiany sposób odwzorowania śladów eksploatacji wcześniej nie był mi znany. Stop. Należy napisać inaczej. Co do ogólnej zasady postępowania jest on dobrze mi znany i stosuję go już od dawna. Metoda polega na malowaniu miękkim (najlepiej płaskim) pędzlem silnie rozcieńczoną farbą wieloma kolejnymi jej warstwami – na tzw. lawowaniu. W takim razie dlaczego wywołuję to zamieszanie? Dlatego, że nowością jest zastosowanie do rozcieńczania farb akrylowych płynu do mycia szyb (zamiast wody, bądź dedykowanego rozcieńczalnika). To pomysł samorzutnie podrzucony na monitory używanych przeze mnie urządzeń przez pilnie śledzącą wszystkich nas e-inteligencję.
 
Pomysł postanowiłem sprawdzić w praktyce. W pewnym sensie można powiedzieć, że w tym wypadku maluje się wybitnie na mokro, tzn. bardzo mocno rozcieńczoną farbą, przypominającą brudną wodę. Przy obfitej ilości płynu farba na malowanej powierzchni ładnie się rozlewa wypełniając wszelkie zagłębienia i załamania. Ponadto okazuje się, że płyn do mycia szyb ma tę właściwość, że nie wysycha, ani za szybko, ani za wolno. Pozwala to względnie łatwo nadać pożądany efekt, oraz dość szybko można nakładać kolejną warstwę. Celem jest przenikanie się warstw, dających kolor wynikowy, który powinien odpowiadać pierwowzorowi.
 
Opisane przed chwilą zjawisko postanowiłem zastosować do naniesienia charakterystycznych śladów eksploatacji na modelu wagonu piwiarki w oznaczeniu PKP z epoki IIIc, w oryginale malowanej na biało, a z czasem, jakby jednocześnie żółknącej, blaknącej, szarzejącej, z łuszczącą się powłoką malarską, oraz brudzącej się. W tym celu użyłem farb Vallejo 71.027, 71.075, 70.350. Wycisnąłem po kropli każdej z nich na paletę tuż obok siebie. Następnie paletę spryskałem płynem do mycia szyb, w taki sposób, by płyn „nadgryzał” krople. Teraz stopniowo pędzlem nabierałem rozcieńczone, częściowe zmieszane ze sobą barwy na pędzel, którym nakładałem je na ściany wagonu. W razie konieczności (gdy mieszanina była zbyt gęsta) płynem dodatkowo spryskiwałem wagon. 
 
Opisane czynności, nie wydają się specjalnie trudne, choć wymagają pewnej wprawy. Na pewno zawsze będzie trzeba dokonać jakiś poprawek. Na takie oczekuje również prezentowany model. Jak widać praca przy ścianach wagonu nie została jeszcze ukończona (a pozostałe elementy w ogóle jeszcze nie zostały ruszone). Dla porównania pokazuję miniaturę przed rozpoczęciem prac malarskich. Warto zauważyć (pomaga w tym strzałka z prawej strony), że przy okazji zdecydowałem się na wymianę wsporników sygnałów końca pociągu, w wykonaniu firmy Fleischmann o formie zupełnie od rzeczy. Zastąpiłem je odlewami z mosiądzu zakupionymi swego czasu od wydawnictwa Koleje Małe i Duże. Tak chyba wygląda to lepiej.

Cdn.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz