niedziela, 29 marca 2020

Na motocyklu w latach pięćdziesiątych XX w.

Tak zwana III epoka (w modelarstwie kolejowym przypisana rzeczywistości lat 1945–1968) jako przedmiot odwzorowania w miniaturze wydaje się być bardzo interesująca. W pierwszych dwóch dekadach po zakończeniu II wojny światowej kolej była dominującym środkiem transportu. Wszystko co poruszało się obok torów w pewnym sensie było tylko kolei uzupełnieniem. Lecz tym razem właśnie o to "uzupełnienie" chodzi. Jakie pojazdy drogowe jeździły po drogach i bezdrożach powojennej Polski? Przeglądając archiwalne fotografie można stwierdzić, że pod tym względem niewątpliwie był to okres ciekawy. Dziś zająłem się opisaniem wykonanego przeze mnie jednośladu (oraz jego kierowcy), jak najbardziej związanego z epoką.
Pokazywałem już wcześniej miniaturę motocykla Jawa 250 Pérák z firmy SDV Model. Producent zaoferował w jednym pudełku zestaw trzech pojazdów, w tym jeden z wózkiem bocznym. Jak na współczesne możliwości technologiczne jakość odlewów z białego metalu (zapewne dość dawno opracowanych) przeznaczonych do złożenia w całość jest wysoce niezadowalająca. Dlatego po zbudowaniu miniatury jednej Jawy, długo nie potrafiłem zabrać się za drugą.
Do ponownego zwrócenia uwagi na ten modelik przyczyniły się dokonania pewnego duńskiego modelarza, programowo specjalizującego się w odtwarzaniu lat 50 XX w. Urzekła mnie pewna stylistyczna spójność epoki, moda i kto wie co jeszcze. W Danii trochę to wyglądało inaczej niż w Polsce. Ale... PRL, lata 50 to również... (wiele można by napisać). W tej chwili istotne, że do ówczesnej ludowej Polski importowano Jawę 250 Pérák, z równie ludowej Czechosłowacji. Teraz w miniaturze możemy zobaczyć spotkanie dwóch kierowców, gdzieś na brukowanej drodze PRL-owskiej prowincji.

Na początku pomyślałem o złożeniu motocykla z wózkiem bocznym z motocyklistą, a może również z pasażerem. Ze względu na brak wystarczająco dobrej dokumentacji, jak prawidłowo połączyć wózek z motocyklem, z takiego zamiaru zrezygnowałem.

"Dawcą organów" stała się figurka pasażera w pozycji siedzącej z jednego z zestawów Faller'a. Prawa noga została nieco nacięta i odchylona na zewnątrz. Lewa, chwilowo odcięta i troszeczkę wyprostowana. Lewa ręka odcięta, a później troszeczkę ugięta (co widać na dalszych zdjęciach).


Oto jest... Operacja się udała. Pacjent przeżył. Tylko z miejsca stawu barkowego wciąż wystaje drutowanie. Przymiarka do motocykla. Ponadto dostosowanie do mody lat 50 – poszerzone nogawki spodni (zastosowałem szybko twardniejący dwuskładnikowy klej Poxipol)
Teraz zająłem się opracowaniem górnej części garderoby. Maskowanie spodni pozwalające na uzyskanie efektu nachodzenia marynarki na spodnie.
Wróciły kolorki. Marynarka? Oczywiście czarna skórzana. Spodnie tweedowe. Motocykl na razie jedynie maźnięty jasnoszarą podkładówką.

Finał za 2 grosze; niestety moneta zupełnie współczesna. Za to zgodnie z realiami epoki motocykliście nie założyłem kasku. Natomiast na czole pojawiły gogle, których "wystruganie" z dwóch sklejonych ze sobą mikropręcików nie było wcale łatwe.