piątek, 27 kwietnia 2018

Ładunek worków z wapnem [195982 Kdsth]

Czy ktoś jeszcze pamięta, że niegdyś suche materiały sypkie pakowano w duże worki z szarego papieru? Często ładunek worków nie był paletyzowany – należało je załadować i rozładować ręcznie. Pamiętam, że w moim mieście znajdowała się tzw. składnica budowlana, do której docierała bocznica kolejowa, którą to wpychano wagony z materiałami przydatnymi do budowy. W wagonach krytych dowożono m.in. ciężkie 50 kg worki z cementem, lub lżejsze 30 kg worki wapnem hydratyzowanym. Te ostanie postanowiłem jako miniaturowy ładunek zapakować do krytego wagonu – modelu od Fleischmanna, w oznaczeniu PKP Kdsth (w epoce modelarskiej IIIc). Producent przewidział możliwość otwierania drzwi wagonu, co zachęciło mnie do "wniesienia" własnoręcznie do jego wnętrza deficytowego w latach 60. XX. w. towaru, na który czekali mieszkańcy miast i wsi. Zdecydowałem się na worki z wapnem, jako ładunek lżejszy – "nie obciążający kręgosłupa". Szare worki z wapnem wyglądały tak: //imged.pl/wapno-hydratyzowane-trzuskawica-worki-30-kg-relikt-prl-23443172.html

W wagonie worki miały zostać ułożone bezpośrednio na podłodze, zgodnie z "Regulaminem PKP o ładowaniu i zabezpieczaniu przesyłek towarowych", według zamieszczonego w nim odpowiedniego rysunku (regulamin jest młodszy, z 1985 r., ale metoda układania worków była stosowana już wcześniej).

Teraz należało tylko wykonać worki i odpowiednio ułożyć. Postanowiłem je ulepić z modeliny termoutwardzalnej. W tym celu celu przygotowałem sobie przyrządy pomocnicze. Widać je na pierwszej fotografii. Są to: prawidełko z listwy drewnianej do utworzenia plastra modeliny o grubości odpowiadającej grubości worka pomniejszonego 1:87 (w oryginale 25 cm), oraz siatka pomocnicza o bokach pól odpowiadających wysokości i szerokości worka  (w oryginale 40x60 cm). Tą narysowałem w jednym z programów graficznych, wydrukowałem i zalaminowałem.

Kolejne zdjęcia wyjaśniają w jaki sposób powstały worki i zostały ułożone. Ponieważ przez otwarte drzwi wagonu nie widać całego ładunku, wykonałem tylko jego fragment. Po ułożeniu worków na sobie, lekkim ich dociśnięciu, wrzuciłem je do piekarnika do utwardzenia. Ostudzony workowy monolit należało rozciąć na pół, co umożliwiło jego wsunięcie (w dwóch częściach) do wagonu. Teraz wystarczyło tylko z worków usunąć różnego rodzaju zadziory, nierówności i odciski palców, oraz pomalować, mozolnie dobierając kolor szarego papieru. W tym wypadku zastosowałem metodę wcierania suchej pasteli w przysychający bezbarwny matowy lakier akrylowy (wcześniej worki pokryłem szarym lakierem podkładowym).

Efekty pracy widać na ostatnim zdjęciu. Wagon już czeka na rozładunek na torze Szembruka. 










poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 7)

Na dziś zaplanowałem przybliżenie szczegółów. Oto przed nami:
1. i 2. uchwyty dla przetokowych (wykonanie własne), 
3. uchwyty dla spinaczy (wykonane własne),
4. haki holownicze (element fototrawiony produkcji Ostbahn),
5. stopnie dla przetokowych (element fototrawiony produkcji Ostbahn),
6. stopień dla rewidenta wagonów (wykonanie własne metodą lutowania), 
7. stopień dla rewidenta wagonów, wyższy (wykonanie własne z płytki polistyrenowej),
8. koło hamulca postojowego.

Ponadto (nie ponumerowane na niższym zdjęciu):
tablice przestawcze hamulca zespolonego (poprawiony element od producenta miniatury).




sobota, 14 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 6)

Dziś wrzucam kolejne notatki fotograficzne. Jest to 409W od podwozia. Na zdjęciu górnym wózki po waloryzacji (zawiesina suchej pasteli w olejnym lakierze bezbarwnym, utrwalona lakierem bezbarwnym w aerozolu, matowym żywicznym, zakupionym w markecie budowlanym). Niestety producent przy miniaturze wózka nie odwzorował aparatu hamulcowego. Wprawdzie po złożeniu wagonu, ten szczegół (a właściwie jego brak) jest prawie niedostrzegalny, nie mniej to kolejny kompromis. No cóż, gdy zabierałem się za pracę przy tym modelu nie były jeszcze dostępne bardzo przyzwoite odpowiednie wózki od Piko. Na zdjęciu dolnym ostoja i wózki przed złożeniem. Widać już, że zostały naklejone kalkomanie i pojawiło się "brudzenie" ścian pudła. Wprawne oczy wychwycą również dodane międzyczasie uchwyty dla spinaczy przy czołownicach. Na zakończenie dzisiejszej części przymiarka części hamulca pod ostoją. Trochę nad tym trzeba jeszcze popracować.




niedziela, 8 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 5)

Pudło po pierwszym malowaniu. Po nałożeniu lakieru ujawniły się wady i niedoróbki robótek ręcznych. Te usunąłem szpachlując i szlifując w miejscach, które tego wymagały. Ponownie nałożona warstwa lakieru stanowiła odpowiedniej barwy podkład pod kalkomanie, a ostatecznie na tym podkładzie przeprowadziłem "skomplikowany" proces odwzorowania śladów eksploatacji, pokazanych na fotografiach w części 1. Malowałem pędzlem, farbą nieco rozcieńczoną. Do tła użyłem "słynnego" Humbrola n. 113, który dość dobrze udaje wyblakły czerwony tlenkowy. Nie starałem się uzyskać idealnie jednolitej powierzchni, uzyskując przebarwienia i błyski, które później drogą nanoszenia kolejnych warstw przekształciły się w ściany obdrapane, z wykwitami rdzy i zaciekami, oraz brudem. Z nowości pojawiły się wzmocnienia w miejscu połączeń ostojnic z czołownicami (z pręcików z polistyrenu) i kątowniki na narożach (z papieru ksero nasączonego klejem cyjanoakrylowym). Dodałem także mosiężne zderzaki wraz płytkami podzderzakowymi (w ofercie sklepu Świat Modeli Kotebi). Oczywiście wcześniej zeskrobałem z czołownic płytki oryginalne. Od teraz to pudełko zaczynało przypominać wagon. 

sobota, 7 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 4)

W dzisiejszym odcinku co nieco o uzupełnieniach szczegółów konstrukcji pudła. Wykonałem je z polistyrenowych pręcików o różnych przekrojach i dokleiłem klejem cyjanoakrylowym:  

1. dodanie od dołu charakterystycznych wzmocnień słupków (pozwoliłem sobie na uproszczenie w stosunku do oryginału – z odległości  jakiej  oglądamy wagon w ruchu na makiecie i tak nie widać szczegółów);
2. przedłużenie na czołownicę słupków w ścianie czołowej;
3. zmiana kształtu czołownicy;
4. od góry pogrubienie obwodziny na ścianach bocznych (pręciki należy przykleić poniżej obwodziny "fabrycznej"). 

piątek, 6 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 3)


Przystępujemy do pracy:
 
1. Po demontażu elementów wózków, podwozia, czołownic, zderzaków i innych małych elementów, należało zmniejszyć wysokość ostojnicy. W tym celu sporządziłem praktyczny przyrząd, który posłużył do wytrasowania dwóch linii: wyższej – odpowiadającej stykowi ostojnicy i poszycia, niższej – określającej miejsce, do którego należało pocienić ostojnicę. Przyrząd powstał poprzez nalutowanie pasków z cienkiej blachy (z puszki po kawie) na płytkę z blachy o grubości ok. 1mm  (coś takiego naklejano jeszcze nie tak dawno na kopertach Inpostu). Przyrządem wyrysowałem ryskę od góry i od dołu (oczywiście po stronach wagonu). 

2. Następnie, na papierze ściernym rozpiętym na sklejce, zeszlifowałem ściany aż do dolnej rysy. Podobny zabieg uczyniłem od góry, by pocienić obwodzinę. Czynność szlifowania wymaga zachowania delikatnego jednolitego nacisku na całe pudło wagonu. Inaczej szybszemu ścieraniu ulegają jego partie skrajne, co widać na ostatniej fotografii. Ostatecznie z tym problemem poradziłem sobie sobie zeskrobując nadmiar materiału przy pomocy płaskiego pilnika iglaka. 




wtorek, 3 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 2)

Spójrzmy jak pierwotnie wyglądał produkt poddany waloryzacji. Na pierwszy rzut oka jedynie przypominał PKP-owski pierwowzór. Początkowo miałem nawet kłopot z ustaleniem, jaki to właściwie jest typ wagonu. O tym, że to "coś" to prawie 409W utwierdził mnie sposób rozstawienia słupków w ścianach bocznych, dzielący je – licząc od czół, na dwa większe, a następnie dwa mniejsze pola poszycia (podobnej konstrukcji wagon typu 401Wj posiada kolejno: jedno pole większe, dwa mniejsze, ponownie jedno większe). Teraz należało tylko sprawdzić na ile dobrze ten niezgrabny model trzyma proporcje oryginału. Porównanie z rysunkiem z katalogu Kolmexu z 1980 r. (przeskalowanym przy pomocy ksero), pozwoliło na stwierdzenie, że jest nie najgorzej. Niemniej czekało mnie wykonanie szeregu poprawek i uzupełnień. Z drugiej strony założyłem, że nie będę dążyć do nadmiernie perfekcyjnego poprawiania. Przede wszystkim miało liczyć się ogólne wrażenie, a samą przeróbkę postanowiłem dokonać prostymi metodami. Założyłem, że model docelowy będzie to wagon z początku modelarskiej epoki IVb, intensywnie używany, brudny, z nalotami rdzy. Wykonanie śladów eksploatacji, miało ukryć wszystkie niedoskonałości, których przyczyną zwykle są niewprawne ręce. W tym zakresie za wzór posłużył mi stan egzemplarza 409W, sfotografowanego przeze mnie w 2005 r. na terenie lokomotywowni w Grudziądzu.




niedziela, 1 kwietnia 2018

Węglarka typu 409W (cz. 1)

Ten post to początek prezentacji, w jaki sposób dokonałem waloryzacji niezbyt udanej "fabrycznej" miniatury węglarki czteroosiowej typu 409W. Właściwie, gdy porównujemy ów wagonik (oczywiście jeszcze nietknięty ręką modelarza) do podobnych mu pojazdów pomniejszonych osiemdziesiąt siedem razy, oferowanych przez uznanych producentów, to miniaturę trudno nazwać modelem. Ale... Na węglarkę warto spojrzeć jak na swoisty dokument minionych czasów. W pierwszej wersji miniaturę opracowano w trudnej rzeczywistości PRL-u lat 80. XX w. Bodajże był to pierwszy polski seryjny model wagonu (raczej niskoseryjny). Produkowano go metodą rzemieślniczą, choć zapewne niezbyt długo, ale nawet to na ówczesnym bardzo ubogim rynku modelarskim samo w sobie było wydarzeniem. Nie miałem szczęścia, by w tamtym okresie stać się posiadaczem tego wagonu, ani nawet go obejrzeć osobiście. O ile dobrze pamiętam o istnieniu węglarki dowiedziałem się z czasopisma "Modelarz".

Wiele lat później okazało się, że autorem miniatury jest p. Witold Fita, który to postanowił jeszcze raz udostępnić ją modelarzom i kolekcjonerom. Więc znowu węglarka pojawiła się na krótko w handlu – a to, zarówno w gotowej postaci, jak i jako zestaw części do samodzielnego złożenia (całość z tworzywa sztucznego). Kolekcjonerzy, od nazwiska autora przyjęli nazywać tenże wagon, i jego pochodne Fitomodelami. Oczywiście niedostatki miniatury zachęcały wielu modelarzy do poprawiania jej wyglądu. Również i ja postanowiłem to uczynić. Jednakże zanim to się stało węglarka długo przeleżała w pudełku. Prace "naprawcze" rozpocząłem na przełomie 2015-2016 r. Wówczas opisywałem je na bieżąco na internetowym forum o ograniczonej dostępności. Końcowy efekt prac widać na poniższych fotografiach. A jak wyglądała droga od stanu wyjściowego do stanu na fotografii? Wszystko o tym (może prawie wszystko) w kolejnych odcinkach. Zapraszam więc do zaglądania na blog jeden/osiemdziesiąt siedem.